Jeszcze kilka lat temu słowo „dostępność” brzmiało jak branżowy żargon, który niewiele mówił przeciętnemu przedsiębiorcy.
Dziś… staje się jednym z najważniejszych testów dojrzałości biznesu.
I właśnie o tym opowiada Dariusz Gosk, ekspert dostępności z Grupy SENSE. Człowiek, który od lat obserwuje z bliska, jak firmy mierzą się z polskim Aktem Dostępności — czasem z ciekawością, czasem z przerażeniem, a czasem… z wielkim zdziwieniem.
„Akt Dostępności w 30 sekund?” — pyta Darek i uśmiecha się.
– To próba nadgonienia świata, który uciekł nam o kilka długości.**
Przez lata budowaliśmy produkty, serwisy i przestrzenie tak, jakby wszyscy byli w pełni sprawni, cierpliwi i mieli nieskończoną uwagę.
Problem w tym, że… to nieprawda.
W Polsce żyje ok. 8 milionów osób o szczególnych potrzebach.
Ludzi, którzy często nawet nie wiedzą, że mogliby skorzystać z usług firm — bo te są dla nich po prostu niedostępne.
Ale tu zaczyna się twist, którego wiele organizacji jeszcze nie dostrzega: dostępność nie jest o „nich”. Jest o nas wszystkich.
Najbardziej niedoceniona zmiana?
Darek opowiada historię pewnej firmy e-commerce, która była przekonana, że EAA ich nie dotyczy. „My tylko robimy aplikacje dla sklepów” – mówili.
A potem zaczęli wprowadzać dostępność: prostszy interfejs, zrozumiały język, poprawione opisy produktów.
Efekt?
- Koszyki przestają być porzucane.
- Klienci wracają częściej.
A w biurze ktoś rzuca pół żartem, pół serio:
„Dlaczego nie zrobiliśmy tego wcześniej?”
Pierwszy moment zaskoczenia?
Darek słyszy to zdanie na każdym szkoleniu:
„Serio? To jest wszystko? Myśleliśmy, że to będzie bolesne jak wizyta u dentysty!”
Okazuje się, że często wystarczy uporządkować dokumenty, uprościć komunikat, dodać brakujący opis zdjęcia. I nagle świat przestaje być pełen barier.
Drugi moment zaskoczenia przychodzi później — gdy firmę zaczynają dosięgać pierwsze sygnały od klientów:
„Nie mogę przeczytać regulaminu”,
„Nie słyszę komunikatu”,
„Nie rozumiem tekstu na stronie”.
To nie skargi.
To instrukcja obsługi tego, jak zrobić swój biznes… lepszym.
Ukryty koszt niedostępności
Nikt o tym głośno nie mówi. Ale w praktyce niedostępność kosztuje najwięcej tam, gdzie najbardziej boli:
- w utraconych klientach.
- w ludziach, którzy chcieli kupić, ale nie mogli.
A gdy rynek zacznie się naprawdę zmieniać — pójdą tam, gdzie zostaną potraktowani poważnie.
I niech Cię nie zdziwi: dla wielu z nich dostępność będzie ważniejsza niż cena.
EAA to nie tylko ustawa. To lustro.
Zadaje trudne pytania:
- Czy Twój produkt da się obsłużyć inaczej niż tylko ręką?
- Czy komunikat dźwiękowy ma swoją wersję wizualną?
- Czy dokument, który wysyłasz klientowi, zrozumie 10-latek i starsza osoba?
- Czy język nie brzmi jak z urzędowego pisma, które wszyscy odkładamy „na potem”?
Bo w dostępności chodzi o jedno:
to, co tworzymy, powinno być intuicyjne dla każdego.
A jeśli jest – to znaczy, że jest po prostu dobrze zaprojektowane.
Trzy największe mity (które Darek słyszy niemal co tydzień)
„To trudne i kosztowne.”
„Nie mamy klientów z niepełnosprawnościami.”
„Nic nam za to nie grozi.”
Wszystkie trzy obalają się boleśnie szybko — zwykle w chwili, gdy pojawia się pierwsza kontrola albo pierwsza oficjalna skarga.
Od czego zacząć – jeśli nie chcesz działać „na oślep”?
- Porozmawiaj z ekspertem.
- Wyślij szeroki zespół na szkolenie.
- Skorzystaj z darmowego doradztwa, zanim zaczniesz przepisywać regulaminy i deklaracje.
Bo system kontroli zacznie działać szybciej, niż sądzisz.
A dostępność to jedyna zmiana, która działa jak efekt domina — raz wdrożona, poprawia wszystko: sprzedaż, HR, obsługę klienta, komunikację.
I tu wchodzi projekt I-D-EAA – cały na biało.
Zamiast traktować ustawę jak obowiązek, możesz zrobić z niej przewagę konkurencyjną.
Dostępne produkty i usługi to nie koszt.
To inwestycja, która wraca.
Zostało tylko 100 bezpłatnych grup.
Więcej informacji na stronie projektu: dyrektywaeaa.pl
Dołącz zanim zrobi to Twoja konkurencja.
Dariusz Gosk
ekspert i audytor ds. dostępności. i dyrektywy EAA w SENSE




